Ptysia wita mnie odsłoniętym brzuszkiem, gruchaniem, przytula się, bawi, obserwuje otoczenie, zachwyca się każdym spacerem. Jest pełna serdeczności, otwarta, przyjazna, rozmowna, ekstrawertyczna. Była czyjaś. Była w domu- bo kiedy czasem wejdzie do mojego, biega szukając śladów tamtego życia. Jest rozczarowana, że jest inaczej, że to nie ten dom... Wylądowała na mojej ulicy w kwietniu. Dzień był ciepły więc brała kąpiele w piasku, bo co zrobić ze sobą, kiedy zniknął cały świat, a zostało słońce i ciepło... A potem -zrobił się przeraźliwie zimny wieczór. Trawa niby taka sama, ale jednak nie ta, krzaczki inne, jakiś budynek. Nie to – co tam, gdzie dotychczas toczyło się jej życie. Co ona czuła- w zupełnie obcym miejscu bez jedzenia, picia, schronienia, z dużym brzuszkiem?Upodobała sobie miejsce na płocie i siedziała skulona, pomiaukując cicho i bezradnie. Głodna, zagubiona, przerażona. Nie uciekała, poszła prosto w moje objęcia. Później długi czas nie opuszczała pomieszczenia, nie chciała. Teraz jest kotką wychodzącą pod kontrolą. Wciąż czeka na prawdziwy, odpowiedzialny dom.
Wysterylizowana, zaszczepiona, testy felv i fiv negatywne, odrobaczona, książeczka zdrowia . Wiek- około roku.
Komentarze